Sagi fantasy to zło, szczególnie te wielotomowe. Powinno się
wydać odgórny zakaz publikowania czegokolwiek co jest więcej niż trylogią.
Dlaczego? Dlatego, że przeczytałam
właśnie trzeci tom cyklu „Miecz Prawdy” Terry Goodkind’a pt. „Bractwo Czystej
Krwi” i już wiem, że sięgnę po tom czwarty. A jak tak dalej pójdzie i po
kolejne. Będzie się to wiązało niestety z bolesnym drenażem mojej kieszeni.
Zacznę jednak od początku. Kiedy Richard scala Zasłonę i
więzi na powrót Opiekuna w zaświatach, a dodatkowo okazuje się, że Khalan żyje ,
wydaje się, że w życiu chłopaka nareszcie zapanuje spokój. Niestety przywrócenie
równowagi pomiędzy siłami Życia i Śmierci, otwiera drogę do podboju świata
kolejnej tajemniczej sile zwanej Nawiedzającymi Sny. W Midlandach wybucha wojna
z pochodzącym ze Starego Świata Imperialnym Ładem, którego przywódca potrafi
wkraść się do ludzkiego umysłu podczas snu. Dodatkowo po stronie najeźdźców
staje tytułowe Bractwo Czystej Krwi. Organizacja ta nienawidzi wszelakiej
magii, a wszystkich posiadającym dar uważa ze sługusów Opiekuna, których trzeba
wyeliminować. Po raz kolejny Richard musi stanąć do walki w obronie swojego
świata.
Skomplikowana wielowątkowa fabuła wydaje się być
specjalnością Terry’ego Goodkind ’a. Tym razem splata on opowieść z aż czterech
wątków. Główną oś fabuły stanowi oczywiście
historia Richarda, ale równocześnie śledzimy
poczynania Khalan, która przewodzi wojskom Galeii, Verny – pełniącej obowiązki
Ksieni Sióstr Światła oraz ksieni Annaliny i proroka Nathana, próbujących skierować świat w odpowiednie odgałęzienie
przepowiedni. Dużo, ale o dziwo całkiem spójnie i nadal bardzo ciekawie. Chociaż
zaczynam dostrzegać pewne powtórzenia i nieścisłości. Mam przykładowo wrażenie,
że powód stworzenia Baszt Zatracenia podany w drugim tomie był inny niż w tomie
trzecim. Być może wynika to z tego, że bohaterowie zgłębiają historię i
dowiadują się nowych rzeczy, ale nie jest to klarownie wyjaśnione jak dla mnie.
Ani słowem nie zostało wyjaśnione kiedy rzucono urok na Berdine, jednej z
Mord-Sith strzegących Richarda . Nawiedzający Sny podbija Stary Świat od około
20 lat ,pytanie gdzie był wcześniej? Owszem wiemy, że przeszkadzał mu brak równowagi
między potęgą Stwórcy i Opiekuna, ale przecież ta równowaga została zachwiana niedawno.
To kilka przykładów, które wyłapałam podczas czytania. Trochę rzucają się one w
oczy, ale całość jest na tyle dobra, że można na to przymknąć oko.
W kolejne rozdziały obserwujemy jak Richard przeobraża się
ze zwykłego chłopca z małej mieściny, w wielkiego władcę, który ma pod sobą
całe imperium. Nauka posługiwania się magią
nie idzie mu łatwo, w przeciwieństwie do sporych umiejętności dyplomatycznych,
którymi zdaje się dysponować. Pomimo
władzy, która spoczywa w jego rękach pozostaje nadal skromy i kryształowo wręcz
szlachetny. Zdarzają mu się wybuchy nieuzasadnionej złości, ale ja ciągle
czekam kiedy zrobi coś naprawdę złego. Coś co sprawi, że przestanie być
chodzącym ideałem a stanie się człowiekiem.
Nie rozumiem dlaczego Goodkind usilnie kreuje swojego głównego bohatera
na chodzący ideał. Psuje to cały obraz. Pozostałe postacie ze swoimi rozterkami
i nie zawsze jednoznacznymi moralnie wyborami są o wiele bardziej rzeczywiste i
wzbudzają większe emocje. Richard natomiast wydaje się odległy i wyobcowany.
Książka napisana jest barwnym językiem. Czyta się ją bardzo
przyjemnie i szybko. Opisy są bardzo wyraziste, oddają charakter świata, ale
jednocześnie nie są zbyt rozbudowane dzięki czemu książka nie jest przegadana.
Nie mam nic do zarzucenia również dialogom. Prowadzone są one zręcznie, nie wydają
się sztuczne. W książce sporo jest przemocy. Krew leje się strumieniami, sporo
jest opisów przemocy. Wydaje się jednak, że epicka saga fantasy nie może się
bez tego obejść. Duży plus za wątek komiczny, którym są dla mnie utarczki
słowne pomiędzy Richardem a jego specyficzną ochroną.
Cykl „Miecz prawdy” jest dla mnie swoistym fenomenem. Z
jednej strony jest to klasyczne czytadło fantasy, opierające się o typowy dla
tego gatunku schemat, ale z drugiej książka wciąga i czyta się ją naprawdę
przyjemnie. Dlatego polecam ją serdecznie każdemu kto lubi takie właśnie klasyczne
fantasy z jego epickim rozmachem.
MOJA OCENA:
8/10
Dane o książce:
autor: Terry Goodkind
tytuł: Bractwo Czystej Krwi
Dane o książce:
autor: Terry Goodkind
tytuł: Bractwo Czystej Krwi
tłumaczenie: Lucyna Targosz
tytuł
oryginału: Blood of the Fold
seria/cykl
wydawniczy: Miecz Prawdy tom 3
wydawnictwo: REBIS
data
wydania: 31.03.2007
ISBN: 978-83-7120-798-3
liczba
stron: 600
kategoria: fantastyka, fantasy
Wielokrotnie zastanawiałam się nad ową sagą i... teraz myślę coraz poważniej... Zrobię zwiad w bibliotece czy mają, bo nie wytrzymam takiego trzepnięcia po kieszeni ;)
OdpowiedzUsuńJa właśnie kupiłam 4 tom... tak jak się spodziewałam :)
OdpowiedzUsuń