„Kosiarz” to kolejna książka
Terry’ego Prattcheta z cyklu o ŚMIERCI. W
Świecie Dysku zaczyna się dziać coś dziwnego. Ludzie i nie tylko ludzie
przestają umierać. Nieśmiertelność może wydawać się całkiem fascynująca gdy
jest się żywym, jednak gdy już się umrze,
a właściwie tak-prawie-umrze okazuje się być ona rzeczą mocno niewygodną. Mag Windle Poons przekonuje się o tym na
własnej skórze. Tymczasem gdzieś na wsi
u pewnej staruszki do pracy najmuje się Bill Brama. Jest jakiś taki wysoki i
podejrzanie chudy a do tego przyszedł z kosą. Brzmi znajomo, prawda? Okazuje się
bowiem, że ŚMIERĆ naraził się wyższym bytom i został skazany na życie i w
konsekwencji śmierć.
Skąd Terry Pratchett bierze
pomysły na swoje książki? Nie ma pojęcia. Składnica ta wydaje się jednak
niewyczerpana ponieważ fabuła jest ponownie oryginalna aż do granic
oryginalności. Poziom absurdu jak zwykle u Pratchetta sięga sufitu, jednak
prześmiewczy humor to nie wszystko.
Wbrew pierwszemu wrażeniu książka niesie ważne przesłanie, próbuje
oswoić lęk przed śmiercią. ŚMIERĆ, ten który sam odbiera życie, poznaje to życie
z drugiej strony, zaczyna czuć i zaczyna bać się kresu. Dodatkowo pod sam
koniec książki dwukrotnie okazuje się bardzo ludzki i to z tej dobrej,
wrażliwej strony. W jednym momencie chyba nawet się wzruszyłam.