środa, 21 sierpnia 2013

Jacek Piekara "Ja, Inkwizytor. Dotyk zła."

Wspomniałam już kiedyś, że chyba się starzeję. Dotyczy to szczególnie kwestii mojej, wieloletniej już właściwie, miłości do Mordimera Madderdina. Kiedy zaczynałam swoją przygodę z Inkwizytorem miałam może jakieś 17 lat i bardzo mi się wtedy wydany jako pierwszy „Sługa Boży” spodobał. Książkę tę oraz kolejne trzy tomy zaliczyłabym pewnie bez mrugnięcia okiem do moich ulubionych wydawnictw. Problem pojawił się natomiast przy podserii „Ja, Inkwizytor”, przy której mój entuzjazm zaczął powoli słabnąć i słabnie nadal.

„Ja, inkwizytor. Dotyk zła” podobnie jak wcześniejsza „Ja, inkwizytor. Wieże do nieba.” zawiera dwie mini-powieści tudzież bardziej obszerne opowiadania, opisujące początki inkwizytorskiej kariery Mordimera. Jacek Piekara konsekwentnie trzyma się narracji w pierwszej osobie. Osobiście uważam, że poprowadzenie fabuły w ten sposób jest dużo trudniejsze, zachęca bowiem do zbyt rozbudowanego opisu przemyśleń i odbiegania od tematu. W poprzednich publikacjach udawało się autorowi tego uniknąć, tym razem jednak po raz pierwszy miałam wrażenie, że natłok myśli Mordimera mnie przygniata, a momentami nawet zaczyna drażnić. 

Pierwsze opowiadanie, tytułowy „Dotyk zła” jest utrzymane w typowym dla książek o Inkwizytorze stylu. Mordimer trafia do podupadłego handlowego miasteczka, gdzie ma zbadać sprawę z pozoru zwyczajnego morderstwa. Wydawać by się mogło, że spawa taka nie leży w zakresie obowiązków Inkwizytora, ale nie odmawia się kiedy o pomoc prosi przyjaciel. Prosta z pozoru sprawa zaczyna się szybko komplikować w miasteczku dochodzi bowiem, do kolejnych zaskakujących zabójstw, Przypuszczam, że gdybym była 10 lat młodsza to potraktowałabym to opowiadanie z równie duża dozą entuzjazmu co wszystkie wcześniejsze. Młodsza jednak nie będę i niestety „Dotyk zła” uważam za mocno sztampowy i nieco nudny, mimo wszystko jednak do zniesienia. 

Drugie opowiadanie „Miód i pieprz” chciałabym natomiast wymazać, ze swojej pamięci całkowicie. To była najgorsza rzecz w wykonania Jacka Piekary jaką zdarzyło mi się przeczytać. Odnoszę wrażenie, że na całość fabuły składa się opis radosnego bzykanka jakiemu oddaje się Mordimer ze spotkaną w lesie Dorotą. Gdzieś w tle przewija się poszukiwanie jakichś relikwii. Oczywiście Dorota okazuje się nie być taką zwykła Dorotką, ale nie zmienia to faktu, że opowiadanie jest koszmarne i nudne.   

Jak już wspomniałam na początku minęło 10 lat od kiedy zaczęła się moja przygoda z Inkwizytorem, zapewne ma to znaczny wpływ na to jak obieram kolejne książki z tej serii. Być może Jackowi Piekarze skończyły się ciekawe pomysły na tego właśnie bohatera, ale próbuje dalej odcinać kupony od jego popularności. Abstrahując od tego czy to wina Jacka Piekary czy mojego wieku muszę z żalem stwierdzić, że książka jest mocno przeciętna. Nadal darzę Mordimera sentymentem i pewnie przeczytam kolejne wydawnictwo z tej serii, mimo że jego tytuł również zaczyna się od „Ja, inkwizytor”. Mój kredyt zaufania zaczyna się jednak wyczerpywać i kolejnego rozczarowania mogę nie zdzierżyć. 

MOJA OCENA: 5/10

Dane o książce:
autor: Jacek Piekara
tytuł: Ja, Inkwizytor. Dotyk zła
seria/cykl wydawniczy: Cykl Inkwizytorski tom 7; Ja, Inkwizytor tom 2
wydawnictwo: Fabryka Słów
data wydania: 26 listopada 2010
ISBN: 978-83-7574-220-6
liczba stron: 352
kategoria: fantastyka, fantasy

1 komentarz:

  1. Jeśli uważasz Pieprz i miód za najgorsze dokonanie Piekary znakiem widomym nie czytałaś Przenajświętszej Rzeczpospolitej - to do dopiero jest badziew :)

    OdpowiedzUsuń