środa, 31 lipca 2013

Nowe nabytki

Wędrowałam sobie w piątek przez Galerię Krakowską z autobusu na busa, z bolesną świadomością, że jeszcze sporo drogi przede mną, gdy moim oczom ukazał się kuszący napis "25% rabatu na cały asortyment". Kuszący ten napis zdobił... księgarnię Matras. Moją umęczoną twarz rozjaśnił promienny uśmiech. Nie miałam czasu tam zajrzeć, ale już wiedziałam, że kiedy w niedzielę będę podążać w dokładnie przeciwnym kierunku, plując sobie w brodę, że już dawno powinnam zrobić prawo jazdy, zajrzę tam na pewno. Co prawa mamy już koniec miesiąca i kasy brak... ale tak jak pomyślałam tak zrobiłam. Moim głównym celem była książka Moniki Jurczyk (znanej bardziej jako OSA) pt. "Bądź boska. Osobista stylistka radzi". Stara już jestem, ale ciągle nie potrafię się ubrać jak Pan Bóg przykazał i ciągle naiwnie wierzę, że mi się to, znaczy opanowanie tej sztuki uda. Po dłuższym grzebaniu na półkach udało mi się ją znaleźć. Przyznaję, że dwa regały opisane jako poradniki i umieszczone w dwóch różnych miejscach księgarni są mało praktyczne, szczególnie kiedy ciągnę się ciężką walizkę. Miałam już co chciałam, ale uznałam, że grzechem nie skorzystać z promocji i nie kupić czegoś jeszcze. Zgodnie z zapowiedzią ogłoszoną w recenzji "Bractwa Czystej Krwi" nabyłam więc czwarty tom sagi "Miecz Prawdy" Terry'ego Goodkinda pt. "Świątynia Wichrów". Zostało jeszcze osiem :). Żeby zachować proporcje pomiędzy rozrywką a strawą intelektualną do kompletu dorzuciłam jeszcze nowiutką książkę Franka Close'a z mojej ukochanej serii "Na scieżkach nauki" pt. "Zagadka nieskończoności. Kwantowa teoria pola. Na tropach porządku Wszechświata". Książki z tej
tematyki robią się coraz bardziej skomplikowane, coraz ciężej je czytać, ale ja i tak je uwielbiam. Chciałabym mieć wszystkie. Jestem bardzo zadowolona z zakupów. Zamiast prawie 140 złotych zapłaciłam około 100. W rezultacie książka pani Jurczyk wyszła mnie za darmo. Centuś krakowski jest zadowolony. Chociaż chętnie kupiłabym jeszcze więcej ale niestety budżet i półka na książki nie są z gumy, nie rozciągną się. :)


niedziela, 28 lipca 2013

Igor Nowikow „Rzeka czasu. Czarne dziury, białe dziury i podróże w czasie”

Czym jest czas? Odpowiedź na to pytanie wydaje się oczywista, przecież wszyscy żyjemy w czasie, jest on nieodłączną częścią naszej egzystencji, substancją w której jesteśmy zanurzeni.  Prawda jest jednak taka, że gdyby przyszło nam sformułować definicję czasu większość nie wiedziałaby co i jak powiedzieć. Ludzkość od dawna próbuje zmierzyć się z tym problemem. W czasach starożytnych rozważania o czasie były domeną filozofów, teraz mierzą się z nimi głównie fizycy. W naszym pojmowaniu czasu w ciągu ostatnich dwóch tysięcy lat wiele się zmieniło. Rzeka unosząca wszystkie istoty w jednym kierunku, z jednakowa prędkością stała się jednym z wymiarów czasoprzestrzeni, którego upływ jest względy i zależy w dużym uproszczeniu od naszej prędkości. 

Książka napisana jest bardzo prosty językiem, zrozumiałym nawet dla laika. Ponieważ autor wyraźnie kieruje swoją opowieść w kierunku osób, które do tej pory nie miały styczności z fizyką w książce można znaleźć krótkie przybliżenie podstawowych teorii fizycznych – począwszy od teorii grawitacji Newtona poprzez fizykę kwantową oraz teorię względności na teorii wielkiej unifikacji skończywszy. Wszystko to w dużym skrócie i bez bardzo naukowych szczegółów. Streszczenie teorii stanowi tło dla naszego zmieniającego się pojmowania czasu. Nowikow poświęca również trochę miejsca opowieści o czarnych dziurach i hipotetycznym przeciwieństwie czyli białych dziurach. Ważnym elementem książki są rozważania na temat możliwości skonstruowania wehikułu czasu.

poniedziałek, 22 lipca 2013

Terry Goodkind „Bractwo Czystej Krwi”

Sagi fantasy to zło, szczególnie te wielotomowe. Powinno się wydać odgórny zakaz publikowania czegokolwiek co jest więcej niż trylogią. Dlaczego?  Dlatego, że przeczytałam właśnie trzeci tom cyklu „Miecz Prawdy” Terry Goodkind’a pt. „Bractwo Czystej Krwi” i już wiem, że sięgnę po tom czwarty. A jak tak dalej pójdzie i po kolejne. Będzie się to wiązało niestety z bolesnym drenażem mojej kieszeni. 

Zacznę jednak od początku. Kiedy Richard scala Zasłonę i więzi na powrót Opiekuna w zaświatach, a dodatkowo okazuje się, że Khalan żyje , wydaje się, że w życiu chłopaka nareszcie zapanuje spokój. Niestety przywrócenie równowagi pomiędzy siłami Życia i Śmierci, otwiera drogę do podboju świata kolejnej tajemniczej sile zwanej Nawiedzającymi Sny. W Midlandach wybucha wojna z pochodzącym ze Starego Świata Imperialnym Ładem, którego przywódca potrafi wkraść się do ludzkiego umysłu podczas snu. Dodatkowo po stronie najeźdźców staje tytułowe Bractwo Czystej Krwi. Organizacja ta nienawidzi wszelakiej magii, a wszystkich posiadającym dar uważa ze sługusów Opiekuna, których trzeba wyeliminować. Po raz kolejny Richard musi stanąć do walki w obronie swojego świata.

Skomplikowana wielowątkowa fabuła wydaje się być specjalnością Terry’ego Goodkind ’a. Tym razem splata on opowieść z aż czterech wątków.  Główną oś fabuły stanowi oczywiście historia Richarda, ale równocześnie  śledzimy poczynania Khalan, która przewodzi wojskom Galeii, Verny – pełniącej obowiązki Ksieni Sióstr Światła oraz ksieni Annaliny i proroka Nathana, próbujących  skierować świat w odpowiednie odgałęzienie przepowiedni. Dużo, ale o dziwo całkiem spójnie i nadal bardzo ciekawie. Chociaż zaczynam dostrzegać pewne powtórzenia i nieścisłości. Mam przykładowo wrażenie, że powód stworzenia Baszt Zatracenia podany w drugim tomie był inny niż w tomie trzecim. Być może wynika to z tego, że bohaterowie zgłębiają historię i dowiadują się nowych rzeczy, ale nie jest to klarownie wyjaśnione jak dla mnie. Ani słowem nie zostało wyjaśnione kiedy rzucono urok na Berdine, jednej z Mord-Sith strzegących Richarda . Nawiedzający Sny podbija Stary Świat od około 20 lat ,pytanie gdzie był wcześniej? Owszem wiemy, że przeszkadzał mu brak równowagi między potęgą Stwórcy i Opiekuna, ale przecież ta równowaga została zachwiana niedawno. To kilka przykładów, które wyłapałam podczas czytania. Trochę rzucają się one w oczy, ale całość jest na tyle dobra, że można na to przymknąć oko.

W kolejne rozdziały obserwujemy jak Richard przeobraża się ze zwykłego chłopca z małej mieściny, w wielkiego władcę, który ma pod sobą całe imperium.  Nauka posługiwania się magią nie idzie mu łatwo, w przeciwieństwie do sporych umiejętności dyplomatycznych, którymi zdaje się dysponować.  Pomimo władzy, która spoczywa w jego rękach pozostaje nadal skromy i kryształowo wręcz szlachetny. Zdarzają mu się wybuchy nieuzasadnionej złości, ale ja ciągle czekam kiedy zrobi coś naprawdę złego. Coś co sprawi, że przestanie być chodzącym ideałem a stanie się człowiekiem.  Nie rozumiem dlaczego Goodkind usilnie kreuje swojego głównego bohatera na chodzący ideał. Psuje to cały obraz. Pozostałe postacie ze swoimi rozterkami i nie zawsze jednoznacznymi moralnie wyborami są o wiele bardziej rzeczywiste i wzbudzają większe emocje. Richard natomiast wydaje się odległy i wyobcowany. 

Książka napisana jest barwnym językiem. Czyta się ją bardzo przyjemnie i szybko. Opisy są bardzo wyraziste, oddają charakter świata, ale jednocześnie nie są zbyt rozbudowane dzięki czemu książka nie jest przegadana. Nie mam nic do zarzucenia również dialogom. Prowadzone są one zręcznie, nie wydają się sztuczne. W książce sporo jest przemocy. Krew leje się strumieniami, sporo jest opisów przemocy. Wydaje się jednak, że epicka saga fantasy nie może się bez tego obejść. Duży plus za wątek komiczny, którym są dla mnie utarczki słowne pomiędzy Richardem a jego specyficzną ochroną.

Cykl „Miecz prawdy” jest dla mnie swoistym fenomenem. Z jednej strony jest to klasyczne czytadło fantasy, opierające się o typowy dla tego gatunku schemat, ale z drugiej książka wciąga i czyta się ją naprawdę przyjemnie. Dlatego polecam ją serdecznie każdemu kto lubi takie właśnie klasyczne fantasy z jego epickim rozmachem. 

MOJA OCENA: 8/10

Dane o książce:
autor: Terry Goodkind
tytuł: Bractwo Czystej Krwi
tłumaczenie: Lucyna Targosz
tytuł oryginału: Blood of the Fold
seria/cykl wydawniczy: Miecz Prawdy tom 3
wydawnictwo: REBIS
data wydania: 31.03.2007
ISBN: 978-83-7120-798-3
liczba stron: 600
kategoria: fantastyka, fantasy

niedziela, 14 lipca 2013

Lisa Randall „Pukając do nieba bram. Jak fizyka pomaga zrozumieć Wszechświat”

Zaledwie kilka dni temu minęła pierwsza rocznica ogłoszenia przez zespół CERN odkrycia cząstki, która prawdopodobnie jest bozonem Higgsa lub czymś bardzo podobnym (04.07.2012). Wydarzenie to stanowiło wielki tryumf ludzkiego umysłu i jest jednym z najbardziej przełomowych osiągnięć fizyki cząstek elementarnych ostatnich lat. Książka „Pukając do nieba bram” powstała jeszcze przed dokonaniem tego odkrycia i ma na celu przybliżenie czytelnikowi teorii Higgsa i najnowszych trendów panujących w fizyce cząstek elementarnych. Wydanie polskie ukazało się po czwartym lipca i zostało uzupełnione o bezpośrednią relację autorki z wydarzeń poprzedzających dokonanie odkrycia.

Lisa Randall połączyła w swojej książce dwa nurty: naukowy i filozoficzny. Bardzo żałuję, że nie mogę ocenić jej zawartości w podobny sposób i wystawić dwóch ocen. Taki sposób oceny najlepiej odzwierciedliłby bowiem poziom książki, który jest bardzo nierówny.

W części popularnonaukowej autorka w bardzo przejrzysty sposób przybliża podstawowe pojęcia z zakresu fizyki cząstek elementarnych. Sprawia to, że po książkę mogą sięgnąć osoby, które do tej pory miały niewielką styczność z tą tematyką. Nie ma w niej skomplikowanych wzorów, a wszystkie zagadnienia omówione są prostym językiem bez naukowego nadęcia. Autorka przedstawia czytelnikowi krótką historię odkryć w zakresie cząstek subatomowych oraz badań w akceleratorach. Dużo uwagi skupia na Wielkim Zderzaczu Hadronów (LHC). Przybliża historię jego budowy, konstrukcję oraz sposób działania, a także teorie fizyczne, które naukowcy mają nadzieję udowodnić za pomocą tego akceleratora. Wspomina w swojej książce również o szeregu rozważanych przez fizyków modeli świata, począwszy od Modelu Standardowego, poprzez syperymetrię, teorie dodatkowych wymiarów czy toerię strun. W książce znajdziemy też nawiązania do kosmologii. Mamy w niej bowiem krótkie streszczenie akutalnej wiedzy na temat wielkiego wybuchu, inflacji i ewolucji wszechświata oraz przyliżenie kwestii ciemnej mateii i energii. Wszystko to w kontekście wspomnianych już ewentualnych odkryć jakie możemy dokonać w LHC, jednak nie tylko, autorka charakteryzuje bowiem różne inne metody doświadczalnego potweirdzenia teorii (przykładowo wielkie podziemne detektory do wykrywania czątek ciemnej materii).

Druga część książki dotyczy zagadnień o charakterze raczej filozoficznym. Lisa Randall prowadzi rozważania na temat odwiecznego sporu pomiędzy religią oraz nauką, odpowiedzialności za podejmowane badania (w kontekście rzekomych zagrożeń związanych z uruchomieniem LHC) i kilku innych podobnych tematów. Przyznaję, że czytanie tych fragmentów przychodziło mi z niejakim trudem i często gubiłam wątek. Miałam wrażenie wieloktrotnego powtarzania tego samego. O ile Lisa Randall potrafi bardzo zręcznie opisywać zagadnienia naukowe, o tyle jej rozważania filozoficzne wydają się mało klarowne. Być może wynika to z tego, że nie lubię czytać tego typu literatury. Jeśli kogoś interesują tematy filozoficzne to rozdziały mogą mu się spodobać. Jeśli ktoś natomiast szuka informacji stricte naukowych to prawdopodobnie poczuje się nieco znudzony.

Gdybym miała ocenić poszczególne zagadnienia oddzielnie, to za tematy popularnonaukowe bez mrugnięcia okiem przyznałabym 10/10, część filozoficzna zasługuje maksymalnie na 3. Sumarycznie mogę przyznać ocenę 6. Całe szczęście książka napisana jest w taki sposób, że jeśli coś nas nie interesuje to możemy to pominąć, nie wpływa to na poziom zrozumienia całości a pozwala uniknąć brnięcia przez mało przyjemne zagadnienia. Myślę, że warto sięgnąć po tą książkę chociażby po to, żeby zapoznać się lub usystematyzować swoją wiedzę z dziedziny fizyki cząstek elementarnych.

MOJA OCENA: 6/10

Dane o książce:
autor: Lisa Randall
tytuł: Pukając do nieba bram. Jak fizyka pomaga zrozumieć Wszechświat
seria/cykl wydawniczy: Na ścieżka nauki wydawnictwo: Prószyński i S-ka
data wydania: 8 stycznia 2013
ISBN: 978-83-7839-408-2
liczba stron: 600
kategoria: literatura popularnonaukowa

środa, 10 lipca 2013

Andrzej Pilipiuk "Oko Jelenia. Srebrna Łania z Visby"

Srebrna Łania z Visby to drugi tom sagi Andrzej Pilipiuka „Oko jelenia”. W dalszym ciągu śledzimy losy Marka, Stasza oraz Heleny, wyrwanych z objęć śmierci w swoich czasach i przeniesionych za pomocą kosmicznej technologii do XVI-to wiecznej Norwegii. Bohaterowie po uwolnieniu Heli ze szponów okrutnego kata, który uczynił z niej prostytutkę, znajdują schronienie u introligatora Nilsa. Człowiek ten jest członkiem tajnego, chrześcijańskiego stowarzyszenia zwanego Bractwem Świętego Olafa. Burza wokół trójki podróżników w czasie wydaje się uspokajać. Niestety, okazuje się, że poza nieprzyjemnymi wspomnieniami Helena wyniosła z burdelu, w którym była przetrzymywana coś jeszcze...

Mam spory problem z tą książką. Owszem czytało się ją bardzo szybko i nawet całkiem przyjemnie. Rzecz jednak w tym, ża autor na tych kilkuset stronach ani trochę nie przybliża nas do wyjasnienia całej historii. Wszystko co się dzieje skupia się na relacjach między bohaterami, na opisie tego jak uczą się zyć w zupełnie nowym dla siebie środowisku. Sama fabuła posuwa się jednak do przodu zaledwie o kilka kroczków, trzeba dodać, że są to malutkie kroczki. Mozna odnieść wrażenie, że przeczytało się zaledwie rodział książki a nie cały tom powieści. Nie jest to może bardzo zniechęcające, bo tak jak pisałam wcześniej książke czyta się przyjemnie, jest jednak nieco denerwujące.

Trójka głównych bohaterów to postacie sympatyczne. Autor trochę jednak przesadził wyposażając szczególnie Staszka i Marka w bogaty wachlarz umiejętności, których raczej przeciętny człowiek z XX-go wieku nie posiada. Jako dowód wystarczy wspomnieć, że Staszek próbuje hodować penicylinę, skręca mechniczny kalkulator, robi narty i namiot. Trochę tego sporo jak na zwykłego nastolakta. Helena za to stanowi znakomite połączenie kobiecej delikatności i nieśmiałości oraz szlacheckiej charyzmy i zadziorności. Do grona bohaterów dołącza Estera. Chociaż dołącza to za dużo powiedziane. Okazuje się bowiem, że na scalaku Heleny zapisana była wcześniej osobowość żydowskiej dziewczyny, która uczestniczyła w postaniu w gettcie podczas drugiej Wojny Światowej. Na skutek pomyłki w zapisie w jednym ciele istnieją więc niejako dwie zupełnie różne osoby. Zazwyczaj to Helena dominuje, ale czasem, w najbardziej niespodziewanych momentach do głosu dochodzi Estera, co przysparza bohaterom pewnych problemów, ale przy okazji nadaje całej historii smaczku. Szczególnie, że Esterę, delikatnie rzecz ujmując roznoszą hormony...

Książka nawiązuje do historii Norwegii, niestety nie jestem w stanie ocenić na ile to nawiązanie jest zgodne z historią tego kraju. W każdym razie pomysł umieszczenia współczesnych nam ludzi w czasach tak odleglych i tak odmiennych podoba mi się. Połączenie tego z kosmitami i fantastyczną, futurystyczna technologią też jest znakomitym pomysłem. Nie do końca tylko rozumiem dlaczego kosmita, który potrafi przenosić ludzi w czasie i wyczyniać z nimi rózne inne cuda, nie potrafi sam znaleźć Oka Jelenia. Może mi coś umknęło?

Pilipiuk pisze lekkim, barwnym językiem, co sprawia, że nawet bardzo średnią książke czyta się łatwo i szybko. W „Srebrnej łani” nie ma przesadnie rozbudownaych opisów a dialogii nie brzmią stucznie. Co zdjecydowanie działa na jej korzyść, bo w innym przypadku byłaby koszmarem nie do przeczytania. Jeśli chodzi o warsztat to jest to kawał dobrej roboty. Autor ma zdecydowanie lekkie pióro.

Podsumowując książka ta nie jest zła, ale nie jest też dobra. Ot przeciętna. Jeśli macie chwilę czasu to myślę, że możecie po nią sięgnąć. Osobiście oceniam na 5/10 i pewnie sięgnę po kolejny tom... z czystej ciekawości, bo chcę wiedzieć jak to się wszystko skończy.

MOJA OCENA: 5/10
Dane o książce:
autor: Andrzej Pilipiuk
tytuł: Srebrna Łania z Visby
seria/cykl wydawniczy: Oko Jelenia. Tom 2.
wydawnictwo: Fabryka Słów
data wydania: 30 maja 2008
ISBN: 978-83-7574-016-5
liczba stron: 368
kategoria: fantastyka, fantasy, science fiction

sobota, 6 lipca 2013

Stieg Larson "Dziewczyna, która igrała z ogniem"

„Dziewczyna, która igrała z ogniem” to drugi tom słynnej trylogii Stiega Larssona – Millennium.  Pierwsza część, „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet”, spodobała mi  się, aczkolwiek nie zachwyciła. Uważam,  jednak, że była na tyle dobra, że postanowiłam sięgnąć po następny tom.
Książka rozpoczyna się jakiś czas po wydarzeniach przedstawionych w tomie pierwszym. Lisabeth zerwała kontakt z ludźmi ze swojego otoczenia i bez słowa wyjechała za granicę. Wraca po dłuższej nieobecności i postanawia uporządkować swoje życie. W Sztokholmie jest jednak jedna osoba, która nienawidzi dziewczyny z całego serca – adwokat Nils Bjurman, jej opiekun prawny, który postanawia pokazać Lisabeth, kto tu rządzi.  W tym samym czasie Mikael Blomkvist cieszy się nadak bardzo dużą popularnością wywołaną afery Wennerströma i jednocześnie prężnie działa w Millenium.  Na swojej drodze spotyka Daga i Mię, którzy zajmują się sprawą zmuszania kobiet z krajów Europy Wschodniej do prostytucji. Mia pracuje właśnie nad dokotratem z tej dziedziny, natomiast Dag, który jest dziennikarzem, przygotowuje równocześnie książkę na ten temat.Redakcja „Millennium” postanawia objąć książkę swoim patronatem. Wszystko idzie świetnie, do czasu jednak. Pewnej nocy Mikael, jedzie do Daga, żeby odebrać dokumenty, niestety na miejscu znajduje dwa trupy. Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, gdy na broni porzuconej na miejscu zbrodni śledczy odkrywają odciski palców Lisabeth, a parę dni później policja znajduje zwłoki Nilsa Bjurmana, zastrzelonego z tej samej broni. Rozpoczyna się pościg za podejrzaną. Nie tylko policja szuka jednak Lisabeth... 
Wydarzenia przedstawione w powieści nie wiążą sie bezpośredni z fabułą tomu pierwszego, nawiązują jednak do aspektów biografii głównych bohaterów. „Dziewczyna, która igrała z goniem”, koncentruje się głównie na losach Lisabeth, to jej w głównej mierze dotyczy fabuła. Poznajemy sporo szczegłów z jej, tajemniczej do tej pory, przeszłości.  Szczegóły te rzucają światło na wiele aspektów jej zycia, włącznie z tym dlaczego była leczona psychiatrycznie.  Mikael i pozostali „przyjaciele” Lisabeth są w tym tomie raczej bohaterami drugoplanowymi. Ich udział w wydarzeniach jest co prawda znaczny, ale nie na nich skupia się fabuła.
Czytając tą książkę miałam podobne wrażenie jak przy pierwszym tomie. Mianowicie, że akcja rozwija się bardzo powoli i właściwie nic się nie dzieje. Tym razem jednak ,w pewnym momencie następuje nieznaczne przyspieszenie co sprawia, że książkę czyta się łatwiej niż poprzedni tom. Fabuła jest o wiele bardziej wciągająca niż w „Mężczyznach”. Historia Lisabeth okazuje się bowiem niezwykle skomplikowana i wielowątkowa. Trzeba jednak być czujnym, żeby się w tym wszystkim nie pogubić. Larsson pownonie wprowadza do swojej książki wątek przemocy wobec kobiet, która to stanowi nienajako siłę sprawczą wszystkich wydarzeń, które mają miejsce.
Muszę przyznać, że autorowi książki dużo lepiej wychodzi kreowanie bohaterów negatywnych. Lisabeth czy Mikael są nadal interesujący i barwni, ale nadal również nie wzbudzają we mnie większych emocji. Może poza scenami końcowymi, gdzie w końcu poczułam pewien niepokój. Czarne charaktery natomiast, jak przykładowo Nils Bjurman, są tak obrzydliwe niesympatyczne,  że nie sposób nie poczuć do nich niechęci.  
Odbieram drugi to trylogii Millenium, nieco bardziej pozytywnie niż tom pierwszy. Głównie ze wzgledu na ciekawszą, w moim odczuciu, fabułę. Mogę zupełnie szczerzecz pyznać, że to dobra, warta przeczytania pozycja.  Z całą pewnością sięgnę też po tom trzeci, jak tylko przyjdzie moja kolej w bibliotece.
MOJA OCENA: 7/10

Dane o książce:
autor: Stieg Larsson
tytuł: Dziewczyna, która igrała z ogniem.
tłumaczenie: Paulina Rosińska
tytuł oryginału: Flickan som lekte med elden
seria/cykl wydawniczy: Millennium tom 2, Czarna Seria
wydawnictwo: Czarna Owca
data wydania: 11 maja 2009
ISBN: 9788375540901
liczba stron: 704
kategoria: thriller, sensacja, kryminał

piątek, 5 lipca 2013

Olga Gromyko "Zawód Wiedźma. Część 2."

Oto przed nami część druga przygód studentki VIII roku Starmińskiej Wyższej Szkoły Magii, Wróżbiarstwa i Zielarstwa – W. Rednej.  Po rozróbie w Dogewie Wolha wraca do spokojnego studenckiego życia. Do czasu jednak. Wypadki ponownie komplikują się kiedy władca wampirów o długim imieniu, w skrócie zwany Lenem, przybywa do Starminy na turniej łucznicy, w którym nagrodą jest nie pierwszej świeżości miecz wygrzebany z czeluści królewskiego skarbca.  Po co mu zardzewiała kupa żelastwa, nie wiadomo. Żeńska część uczelni traci dla Lena głowę, miecz zostaje skradziony a mieszkańcy Starminy okazują się wampirofobamii. Czy może być gorzej? Owszem, może!
Zawód Wiedźma nie jest książką wybitną, o skomplikowanej, poruszającej emocje fabule.  Jest sympatycznym czytadłem ze sporą dawką humoru. Intryga rozwija się dynamicznie, prawie przez cały czas coś się dzieje. Fabuła jest raczej prosta, w książce niewiele jest wątków pobocznych, wybór bohaterów też jest raczej ograniczony. Można to uznać za wadę, ale można też za zaletę, ponieważ książkę czyta się szybko i przyjemnie. Ze względu na tą prostotę właśnie, można odłożyć ją w dowolnym momencie i spokojnie wrócić do czytania po jakimś czasie, nie martwiąc się, że z nadmiaru postaci i wydarzeń wszystko się nam pomiesza.
Bohaterom stworzonym przez Olgę Gromyko daleko do herosów w pełnym znaczeniu tego słowa. Ot mamy do czynienia z prawie magiczką, której czasem udają się rzeczy wielkie. Z trollem – najemnikiem, który posiada bogaty jak na trolla zasób słownictwa i bardzo typowy, czyli zerowy poziom kultury. Oraz z wampirzym władcą, którego ponoć natura obdarowała szeregiem talentów, ale i tak jego główną zaletą jest to, że ładnie wygląda. Postacie są sympatyczne i nie raz wywołują uśmiech na twarzy. Nawet Wielki Zły Przeciwnik, jest śmieszny, a może raczej szurnięty, a nie groźny. Można zupełnie serio stwierdzić, żejest wesoło, nawet gdy jest groźnie.  A do tego jest jeszcze Tyśka, mantykora znaczy, której podejrzanie blisko do typowego kota...
Podsumowując, książka trzyma poziom porównywalny z częścią pierwszą. Spodobała mi się może troszkę bardziej, ze względu na wspomniana wcześniej Tyśkę, aczkolwiek nie zachwyciła mnie na tyle, żebym chciała kupić sobie własny egzemplarz. Myślę, że jest jednak na tyle dobra, że sięgnę po kolejne tomy. Moja ocena – 6/10. Jeśli szukacie przyjemnego czytadła na dwa, trzy wieczory to sięgnijcie i przeczytajcie.  Pośmiejecie się z całą pewnością.
MOJA OCENA: 6/10

Dane o książce:
autor: Olga Gromyko
tytuł: Zawód Wiedźma. Część 2.
tłumaczenie: Marina Makarevskaya
tytuł oryginału: Профессия: ведьма
seria/cykl wydawniczy: Wolha Redna tom 2, Obca Krew
wydawnictwo: Fabryka Słów
data wydania: 11 września 20120
ISBN: 978-83-7574-262-6
liczba stron: 315
kategoria: fantastyka, fantasy

wtorek, 2 lipca 2013

Nowe nabytki!

Ponieważ czekają mnie dwie wyprawy lotnicze po 18 godzin każda, w sumie jedna już za mną, bo parę godzin temu doleciałam na miejsce, wybrałam się w sobotę na małe zakupy. Nie żebym nie miała w domu stosiku nie przeczytanych książek. Po prostu każdy powód jest dobry, żeby coś kupić. Kupiłam dwie książeczki, które powinny mi zapewnić zajęcie podczas lotów oraz dwóch tygodni dojeżdżania metrem do pracy przez pół Montrealu. Oto moje najnowsze nabytki:

1. Lisa Randall: Pukając do nieba bram. Jak fizyka pomaga zrozumieć Wszechświat.


2. Terry Goodkind: Bractwo Czystej Krwi

Pozdrawiam z Kanady.